Planowane daniny nie wzbogacą budżetu państwa

„Rzeczpospolita”: Większość opłat i danin wprowadzanych przez rząd ma jasną funkcję i zasilać będzie fundusze celowe. System podatkowy stanie się bardziej skomplikowany i nieprzejrzysty - uważają eksperci. – Polityka rządu może wynikać z dążenia, by tych nowych obciążeń nie nazywać podatkami – komentuje Łukasz Kozłowski, Główny Ekonomista Pracodawców RP.

Rząd PiS coraz głębiej sięga do naszych kieszeni. Tylko takie pozycje, jak danina solidarnościowa, opłata emisyjna, zniesienie limitu składki do ZUS, które najprawdopodobniej wejdą w życie w przyszłym roku, mają z nich wyjąć w sumie 8,4 mld zł.

Uderzające jest to, że te parapodatki nie zasilą budżetu państwa. Opłata emisyjna (8 gr za każdy litr sprzedanego paliwa, co ma przynosić ok. 1,8 mld zł rocznie) ma popłynąć do funduszy ochrony środowiska. Tam będzie dzielona na działania związane z walką o czyste powietrze. Danina solidarnościowa (4 proc. od dochodów osób fizycznych powyżej 1 mln zł, co ma dać ok. 1,1 mld zł rocznie) skierowana zostanie do nowego Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Z kolei zniesienie limitu składek (ustawa jest obecnie w Trybunale Konstytucyjnym) oznacza zwiększenie przychodów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (o ok. 5,4 mld zł).

To pewna zmiana polityki państwa, bo przez ostatnie lata powstał co prawda jeden fundusz celowy (Krajowy Fundusz Drogowy), ale w podatkach dominowała doktryna, że wszystko trafia do wspólnego worka (czyli do budżetu centralnego) i tam jest dzielone w zależności od potrzeb na różne zadania - czy to edukację, czy policję lub wojsko, czy politykę społeczną. Zmiany wprowadzane przez PiS jednym podobają się bardziej, innym mniej.

– Nie dość, że coraz trudniej będzie śledzić stan finansów państwa, to jeszcze mamy do czynienia z zacieraniem się funkcji samych funduszy – ocenia Łukasz Kozłowski. –  Okazuje się, że choć teoretycznie powinny one realizować zadania w ściśle wyznaczonych granicach, to politycy chętnie te granice zmieniają – dodaje. Tak było w przypadku Funduszu Pracy, który miał za zadanie łagodzić skutki bezrobocia i finansować aktywne firmy wspierające rynek pracy. Jednak już w 2020 r. – jak wyliczył Kozłowski – aż 40 proc. tego funduszu będzie przeznaczone na inne cele.

Artykuł jest dostępny tutaj.