Gaśnica z benzyną

Rząd chce gasić inflacyjny pożar, rozdając ludziom pieniądze. A może od razu ustawą znieść ubóstwo?!  - pisze w "Rzeczpospolitej" Prezydent Pracodawców RP dr Andrzej Malinowski. 

Wzrost cen stał się nieznośny nawet dla najtwardszych zwolenników rządu. Z badania United Surveys wynika, że ponad 90 proc. Polaków odczuwa inflację w domowym budżecie. Dla władzy to niebezpieczne. Bardzo trafnie opisał to Ryszard Kapuściński: „Każdej inflacji towarzyszy moralne rozluźnienie. Wynika to po części z tego, że inflacja zabija wiarę w trwałość czegokolwiek. Odbiera wiarę w przyszłość. A człowiek pozbawiony tej wiary nie ma zobowiązań – ani wobec innych, ani wobec siebie".

Zauważył to pewnie sam Prezes, stwierdzając w rządowym radiu, że jeśli inflacja nie zostanie opanowana, może bardzo zaszkodzić gospodarce. A to ciekawe! Jeszcze niedawno przekonywał, iż gotów jest akceptować spowolnienie gospodarcze, jeżeli ma to ma być ceną jego wizji Polski. No cóż, przyjemniej przejść do historii jak Fidel Castro niż Salvador Allende.

Jak więc rozwiązać problem inflacji? Gdy się słucha kolejnych dygnitarzy, włos się jeży na głowie. „Wybitny" przedstawiciel polskich finansów Piotr Patkowski jak zawsze uspokaja, stwierdzając: „myślę, że realna jest inflacja na poziomie 7–8 proc. do końca roku". Dodaje jednak, że bardzo ważne jest łagodzenie jej skutków. Taka wizja na pewno pocieszy Polaków, którym zawartość portfela topnieje za każdym razem, gdy otworzą rano oczy. Już dziś wśród suwerena krąży żart: „inflacja tak pędzi, szef mi rano dał podwyżkę, ale teraz zarabiam mniej niż przed nią".

Wróćmy jednak do oficjalnych planów łagodzenia jej skutków. Wartość złotówki spada, ceny rosną, a rząd zamierza z tym walczyć... rozdawaniem ludziom pieniędzy! Pierwszy ruch to projekt rekompensat dla „ubogich energetycznie". Premier chce przeznaczyć na to do 3 mld zł, szykując bon energetyczny lub na tzw. ciepło.

Wszystko to w ramach wielkiej „tarczy antyinflacyjnej". Patrząc na jej założenia, powinno się ją raczej nazywać proinflacyjną. Nie dość, że takimi działaniami rząd dodatkowo napędzi inflację, to jeszcze swoimi „bonami" osłabi słabą już złotówkę! Rozdawanie ludziom pieniędzy w obecnej sytuacji to gorsze od samobójstwa! Samobójca na ogół zabija tylko siebie. Tu natomiast ofiarami będą wszyscy Polacy!

Czyż nie jest to zamach samobójczy? Może wypowiedzieć się powinni eksperci od terroryzmu?

Przytomni ekonomiści, w tym również przedstawiciele prorządowego Polskiego Instytutu Ekonomicznego, alarmują, aby nie „dokładać do pieca" i nie wdrażać kolejnych programów socjalnych. Za półtora miesiąca bowiem wchodzi w życie tzw. Polski Ład, który dodatkowo napędzi inflację i z pewnością przyczyni się do dalszego wzrostu cen. – Gdyby inflacja już w lipcu wyniosła 7 proc., to szanse na przeforsowanie Polskiego Ładu w przyjętym kształcie byłyby znikome – twierdzi dr Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Polski Ład został jednak przegłosowany. Mimo protestów przedsiębiorców, mimo obaw Polaków, mimo sprzeciwu ekonomistów. A szkoda. Rządzący mieli większość w Sejmie, prezydenta i dwa lata na niezbędne reformy. Teraz z pewnością prezes NBP zastanawia się nad patronami dla banknotów o nominałach 1000 i 2000 złotych... I oby tylko na tym się skończyło!