– W propozycji Jarosława Gowina wrażenie może robić kwota, czyli niemal miliard złotych. Zagłębiając się jednak w szczegóły, dostrzegł on na trzy budzące wątpliwości sprawy – dodaje.
– Po pierwsze, zastanawia mnie limit 8 mln zł na jedną gminę. Jest on niezrozumiały, ponieważ mamy przecież gminy różnej wielkości z różnymi potrzebami. Dla jednej 8 mln będzie oznaczało bardzo dużą sumę pieniędzy, dla innej wprost przeciwnie. Po drugie, mam wrażenie, że znów przedsiębiorcy w rachunkach resortu pozostali na samym końcu. Pomaga się samorządowcom, mniemam, w nadziei, że ci z uwolnionych środków pomogą firmom. To jest jednak moim zdaniem utopia. Przypomnę, że samorządy zostały przez działania rządu pozbawione wielu wpływów do ich budżetów. Dlatego też nie wydaje mi się, żeby teraz były skore do pomocy dla pracodawców – stwierdza.
Po trzecie, wątpliwości może budzić system zgłaszania się gmin po pomoc. Andrzej Malinowski obawia się, że znów będą padać oskarżenia, że pieniądze płyną do ośrodków sprzyjających władzy.
Artykuł jest dostępny tutaj.