Od trójkąta – przez „trzynastki” – do „Tarczy 1.0”

Aby pomóc przetrwać firmom i zachować miejsca pracy, trzeba ponieść adekwatne wydatki – i jednocześnie zachować stabilność finansową państwa. Bo jest „oczywistą oczywistością”, że wszystkich strat i kosztów wywołanych pandemią koronawirusa zrównoważyć się nie da. Nie zmienia to faktu, że biznesowi można było pomóc bardziej, ale na drodze „Tarczy” stanęły kłopoty z płynnością finansów państwa, nadmiernie obciążonych m.in. przez „trzynastki'.

Zacznijmy jednak od początku. Budżet finansów publicznych nie jest z gumy – wie to każdy rozsądny ekonomista i każdy rozsądny obywatel (tak, politycy to też obywatele). Pamiętajmy, że bazę dochodów na finansowanie zadań publicznych państwa stanowią firmy i ich pracownicy. 

W ekonomii trójkąt to podstawa

Bez firm i ich pracowników nie tylko bezpieczeństwo ekonomiczne, ale i zdrowotne państwa nie będzie w długim okresie zagwarantowane. Bezpieczeństwo zdrowotne nie istnieje bez bezpieczeństwa ekonomicznego. A bezpieczeństwo ekonomiczne nie istnieje bez bezpieczeństwa finansów państwa. To system naczyń połączonych, triada, której równowagi nie wolno naruszać. Dlaczego? Bo to podstawa bezpieczeństwa. A zapewnianie bezpieczeństwa jest podstawowym zadaniem państwa.


Jeżeli doprowadzimy do nadmiernego zadłużenia, nadmiernie wysokich kosztów obsługi długu, do reakcji rynków finansowych i osłabienia kursu walutowego, to ostatecznie zapłacimy za to wszyscy. Wyższymi podatkami lub koniecznością bolesnego cięcia wydatków na istotne funkcje publiczne państwa – a zagrożone będzie wtedy też bezpieczeństwo zdrowotne.

O czym śpiewa chór ekonomistów…

Wśród ekonomistów – nawet tych nazywanych potocznie fiskalnymi talibami – panuje zgodna opinia, że w całym 2020 roku deficyt sektora finansów publicznych wzrośnie. I że nastąpi wzrost długu publicznego. Jest też zgoda, że przyrost tej nierównowagi w obecnej, kryzysowej sytuacji jest konieczny. Nie może on jednak przekroczyć poziomów, które naruszyłyby stabilność finansów państwa.

Jeżeli nawet (nawet!) uznamy, że deficyt sektora finansów publicznych i dług może ulec wzrostowi o ponad 100 miliardów złotych, to ta kwota nie będzie dostępna „tu i teraz”, tylko w ciągu całego roku.


… a o czym zapomniano

W dyskusji wokół „Tarczy Antykryzysowej” (teraz chyba powinniśmy mówić: „Tarczy 1.0”) skupiliśmy się na płynności finansowej przedsiębiorstw i na pomaganiu firmom, a zapomnieliśmy o płynności finansowej budżetu państwa. 

Grunt to płynność

Jak wiemy, płynność finansowa jest dla firm najważniejsza. Ich obecną sytuację można porównać do pacjenta, któremu potrzeba masażu serca – robimy to, aby go ożywić, aby krew dopływała mu do mózgu (przy niedotlenieniu mózgu pacjent albo zejdzie z tego pięknego świata, albo co najmniej nie powróci do takiego stanu zdrowia jak wcześniej). Podobnie jest z przedsiębiorstwami – jeżeli będą niedotlenione, to pojawią się zatory płatnicze. Firmy zaczną bankrutować, nastąpią nieodwracalne straty w gospodarce. Po tzw. zamknięciu gospodarki będziemy startować w nową rzeczywistość z dużo niższym potencjałem produkcyjnym, ludzkim i rozwojowym. Dlatego tak ważne jest pompowanie finansowej płynności – krwi – do firm.

Jak w naturze!

Niesłuszne są, z drugiej strony, nawoływania, aby zrobić powszechną abolicję ze wszystkich podatków i danin. To oznaczałoby zatrzymanie dochodów dla budżetu państwa liczone w miliardach. Wyobraźmy sobie teraz taką wojenną scenkę – jeden żołnierz krwawi, drugi go ratuje. Najszybciej jak to możliwe, czyli transfuzją. Jeden żołnierz to przedsiębiorca, drugi – budżet. Konsekwencje transfuzji dobrze wykonanej to dwóch żywych żołnierzy. Konsekwencje transfuzji źle wykonanej? Jeden trup. Nie można przelać całej krwi z jednego do drugiego. Jak w naturze, tak tu – musi zostać zachowana równowaga.


Tu jest pies pogrzebany

Według mojej wiedzy jako wieloletniego pracownika Ministerstwa Finansów i wedle sygnałów do mnie dochodzących, podstawowym problemem budżetu nie jest teraz wielkość długu w skali roku, tylko właśnie płynność finansowa!

W marcu, w kwietniu, w maju – w tych miesiącach, a szczególnie w kwietniu – nastąpi olbrzymi spadek dochodów sektora finansów publicznych. Czekają nas zwolnienie z opłat składek na ubezpieczenia społeczne dla mikrofirm oraz przesunięcie płatności zaliczek na podatek dochodowy od osób fizycznych i od pracowników. Bardzo dużo firm wystąpiło o odroczenie płatności podatków i składek na ubezpieczenia społeczne. Ponadto przedsiębiorstwa będące w tej chwili w tarapatach nie mają przychodów i nie zapłacą podatków – nawet kosztem karnych odsetek. Aktywność w całej gospodarce znacząco się zmniejszy.

Mniejsze są obroty, mniejsze zyski, mniejsze dochody. Nawet jeżeli firmy zapłacą podatki, to będą one wartościowo dużo mniejsze niż przed rokiem, a to oznacza, że w kwietniu nastąpi ekstremalnie wysokie ograniczenie dochodów całego sektora finansów. Moim zdaniem – w skali miliardów. W kwietniu i maju wystąpi duży niedobór środków pieniężnych dla budżetu. W tak krótkim czasie nie będzie możliwie nieograniczone wsparcie budżetu – ani emisją długu, ani nawet drukowaniem pieniędzy.   


13 – to nie pech, to błąd…

A co w tym zakresie zrobił rząd? Ano zaczął… wypłacać 13. emerytury. Choć wielu ekonomistów i przedsiębiorców nawoływało, żeby przesunąć tę wypłatę na lepsze czasy (i nie chodzi tutaj o wynik deficytu w całym roku, tylko właśnie o płynność budżetu w kwietniu, która nie jest nieograniczona!). Słuszność mojego myślenia potwierdziła – moim zdaniem bardzo dramatyczna – wypowiedź premiera w Senacie. Mówił on tam o płynności budżetu i zagrożeniu dla rynków finansowych, o kursie walutowym – i że nie dało się zrobić większego pakietu w ramach „Tarczy”.

… którego można było uniknąć

A ja uważam, że można było przygotować lepszy pakiet wsparcia dla firm, mimo wspomnianego ograniczenia płynności. Należało (co najmniej) przesunąć wypłaty 13. emerytur z kwietnia na końcówkę roku (choć jako ekonomista uważam, że nie stać nas na ten bonus w najbliższych latach) i ocenić, jaka będzie wtedy płynność budżetu – niestety presja polityczna uniemożliwiła Ministerstwu Finansów przygotowanie lepszej – i adekwatnej do skali problemów – „Tarczy” dla przedsiębiorstw i pracowników. 

Smutna konkluzja

Gdyby nie wypłaty 13. emerytur w trudnym dla budżetu kwietniu, minister Emilewicz mogłaby zaproponować lepszą „Tarczę” – lepszą co najmniej o 12 miliardów zł. Z tej kwoty można by uruchomić dopłaty do wynagrodzeń dla miliona pracowników przez pół roku. Albo dla dwóch milionów pracowników przez trzy miesiące.

Niestety, po raz kolejny polityka wygrała z ekonomicznym zdrowym rozsądkiem. I znowu można porównać tę sytuację do przykładu z żołnierzem, któremu dostarczamy płynność poprzez transfuzję krwi od budżetu. Żołnierz-budżet, zamiast przelać więcej żołnierzowi-przedsiębiorcy, podciął sobie żyłę także w drugiej ręce i krew z niej płynie do żołnierza-emeryta. A, jak wiemy, jeden żołnierz nie da rady robić transfuzji dwóm innym jednocześnie.


Liczba prawdę ci powie

Na tym wykresie zilustrowałem saldo środków pieniężnych na szczeblu, w którego skład wchodzą: budżet centralny państwa, fundusze celowe, centralne fundusze społeczne i socjalne. 


SALDO ŚRODKÓW PIENIĘŻNYCH (WPŁYWY GOTÓWKI VS. PŁATNOŚCI) – SKONSOLIDOWANY SZCZEBEL CENTRALNY.
Rys. dr Sławomir Dudek – na podstawie danych Ministerstwa Finansów wg standardu GFS (Government Finance Statistics). Niestety nie znamy obecnego stanu finansów publicznych. Ministerstwo Finansów już dawno powinno było opublikować dane o lutowej sytuacji budżetu – niestety nadal ich nie ma. Nie znamy też sytuacji budżetu z marca. Te dane są zbierane z częstotliwością dzienną i wiadomo jest, jakie są dochody podatkowe, jaka jest płynność budżetu. Opinia publiczna, niestety, nadal nie zna tych danych. W ciągu miesiąca cały szczebel centralny wydaje około 60 miliardów złotych – to oznacza, że w najtrudniejszych miesiącach (w marcu, kwietniu, maju) potrzebujemy 180 miliardów zł. Do tego dołożyliśmy 12 miliardów na 13. emeryturę, co zwiększa standardową miesięczną wielkość wydatków w kwietniu o około 20%.


W kwietniu 2019 r. płynność szczebla centralnego (różnica między wpływami gotówki a płatnościami) była relatywnie dobra – na plusie mieliśmy około 5 miliardów zł, a z kolei w latach kryzysowych (2013 – kryzys zadłużeniowy w strefie euro, IV 2009 – sektor finansów w Polsce ucierpiał na skutek globalnego kryzysu finansowego) ta płynność była ujemna i sięgała nawet ponad 10 miliardów zł. W kwietniu 2020 r. ta płynność będzie gorsza z powodu 13. emerytur, na które musimy wydać 12 miliardów zł. Dodatkowo ubędzie od kilkunastu do kilkudziesięciu miliardów złotych z tytułu dochodów podatkowo-składkowych. To powoduje, że saldo płynności na działalności operacyjnej z pewnością będzie ujemne – ciemnoczerwona linia pokazuje hipotetyczną barierę drukowania pieniędzy i emisji obligacji. Ona na pewno istnieje, a sądząc po tym, co mówił premier w Senacie wydaje mi się, że jest ona mniejsza niż by się wydawało. Chcąc sfinansować ubytek dochodów i ogromny jednorazowy wydatek na 13. emeryturę oraz adekwatną do sytuacji „Tarczę” dla przedsiębiorstw i pracowników, musielibyśmy przebić ciemnoczerwoną linię bezpieczeństwa płynności. 

Ministerstwo Finansów oczywiście nie mogło do tego dopuścić, jednak wygląda na to, że politycy zadecydowali: musi być 13. emerytura i nie można jej przesunąć na drugą połowę roku, kiedy emisja długu i drukowanie pieniędzy dostarczą do budżetu więcej tak potrzebnej gotówki (choć i to wydaje się bardzo trudne, sądząc po reakcjach kursu walutowego i rynków finansowych). W takim scenariuszu decyzja mogła być tylko jedna – trzeba ograniczyć „Tarczę 1.0”.

dr Sławomir Dudek, Główny Ekonomista Pracodawców RP