Kamil Sobolewski: Porażka Rosji, czyli o co chodzi w tej agresji

Uznanie przez Rosję niepodległości Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki Ludowej stanowi zaprzepaszczenie szansy, jaką przed Rosją otworzyła okołopandemiczna hossa surowcowa.

Od upadku ZSRR w grudniu 1991 roku Rosja podążała inną drogą niż postkomunistyczne kraje naszego regionu Europy. Jeżeli za miarę siły gospodarki przyjmiemy PKB na głowę według parytetu siły nabywczej, to w 1992 roku Polska była od Rosji o 38% słabsza, a w 2021 roku o 23% silniejsza.

Obok straconej szansy na demokratyzację, rozczarował brak prorynkowych reform i struktura wzrostu gospodarczego w okresie dobrej koniunktury globalnej. Gospodarka pozostała oparta na eksporcie surowców. Wśród największych rosyjskich firm, poza jednym bankiem, do dziś nie znajdziemy w zasadzie firm usługowych, odpowiedników polskiego Allegro, Dino czy CD Projektu.

W latach 90-tych mierzony dynamiką PKB na mieszkańca wzrost w Polsce przekroczył 60%, a w Rosji był ujemny. Kolejna dekada przyniosła podwojenie rosyjskiego PKB na mieszkańca, co łatwo powiązać z rajdem cen surowców energetycznych. To okres rozwoju oligarchii na styku lokalnej polityki i gospodarki, rzesza wyborców tylko w nieznacznym stopniu partycypowała we wzroście gospodarczym.

Dekoniunktura na światowym rynku surowców trwająca do 2020 roku nie sprzyjała rosyjskiej ekspansji gospodarczej, ale utrwalała „błędne koło”, wpychając Rosję w pułapkę niskiego dochodu. Brak demokracji stał się nie tylko przyczyną, ale też polityczną implikacją sytuacji gospodarczej: świadomi obywatele informowani przez niezależne media w demokratycznych wyborach prawdopodobnie wybraliby inną władzę.

Odbudowa gospodarek po okresie zamknięcia spowodowała spektakularne wzrosty cen surowców. W stosunku do poziomów sprzed pandemii, na przykład sprzed trzech lat, czyli z początku 2019 roku, ropa naftowa jest droższa o ponad 40%, gaz ziemny o ponad 60%, a nikiel o ponad 90%.

Rosja dostała od losu wielką szansę na przeprowadzenie gospodarczych reform, których koszty społeczne bez licznych petro- czy gazodolarów mogłyby okazać się nie do udźwignięcia. Skalę potrzeb rozwojowych i reformatorskich można naocznie ocenić udając się np.: na przedmieścia Moskwy lub do Norylska, w którym słowa katastrofa ekologiczna stają się eufemizmem.

Dzisiejsza otwarta agresja Rosji na Ukrainę, wiążąca się z wtargnięciem oddziałów regularnej armii na terytorium niepodległego sąsiada, najprawdopodobniej pogłębi izolację Rosji na arenie międzynarodowej. W obliczu groźby sankcji rosyjscy partnerzy będą unikani w łańcuchach dostaw zachodnich firm nawet, jeśli sankcje ich jeszcze nie obejmą.

Ekonomiczne implikacje eskalacji konfliktu między Ukrainą a Rosją dla reszty świata rozwiną się przede wszystkim dwoma kanałami. Po pierwsze, kanałem cen i dostępności surowców, głównie energetycznych. Ucierpi głównie Europa, w tym Polska i Niemcy, których strategia energetyczna dziś zbankrutowała, a które w związku z ograniczeniem dostępu do gazu będą prawdopodobnie zmuszone zawrócić z drogi rezygnacji z energii jądrowej.

Sygnał dla gospodarki globalnej, w tym polskiej, jest silnie proinflacyjny i umiarkowanie antywzrostowy. Można spodziewać się, że reakcja polityki gospodarczej skupi się jednak na podtrzymaniu wzrostu i łagodzeniu negatywnego wpływu szoku na gospodarkę, co oznacza większe deficyty fiskalne i ostrożniejsze zacieśnienie monetarne, w porównaniu ze scenariuszem bez rosyjskiej agresji na Ukrainę.

W wymiarze makroekonomicznym rosyjska agresja oznacza dla globu wzrost zagrożenia inflacją czy nawet stagflacją w horyzoncie najbliższych lat. Jest to jednak raczej jeden z wielu czynników, który na zasadzie „wdowiego grosza” może przechylić szalę, ale sam w sobie ma ograniczoną siłę rażenia.

Poza dostawami surowców energetycznych i metali, prawdopodobne wykluczenie Rosji z łańcuchów dostaw wywoła negatywne konsekwencje w wybranych firmach czy branżach, w przypadku Polski dotykając producentów żywności, maszyn czy kosmetyków, jednak te skutki nie będą krytyczne w skali całej gospodarki. Z uwagą obserwować będę postawę Chin, które jeszcze przed podpisaniem tegorocznych umów i porozumień były największym partnerem handlowym Rosji, a które mogą zarówno drastycznie zmniejszyć, jak i zaostrzyć wpływ zachodnich sankcji na swojego sąsiada. Decyzja Chin będzie (lub już została) podjęta w kontekście ich własnej sytuacji geopolitycznej.

Drugim istotnym dla gospodarki kanałem oddziaływania konfliktu jest strach i niepewność w gospodarce realnej i na rynkach finansowych. Tylko skrajne scenariusze mają potencjał dostarczyć silnego sygnału globalnej gospodarce. Na ile są one prawdopodobne? Warto postawić w tym miejscu chyba najtrudniejsze pytanie: dlaczego Prezydent Rosji W. Putin zdecydował się na agresję wobec Ukrainy?

Trudno na to pytanie znaleźć właściwą odpowiedź. Stawiam dwie hipotezy i oceniam, że niedługo przekonamy się, czy i ew. która z nich jest prawdziwa. Warto zauważyć, że cechą wspólną obu hipotez jest strach W. Putina o utrzymanie władzy w Rosji w scenariuszu bez agresji na Ukrainę. W przypadku obu hipotez wzrost ryzyka geopolitycznego wydaje się mieć charakter trwały.

Hipoteza pierwsza to zawiązanie sojuszu chińsko-rosyjskiego. Chiny mają się stać głównym, niemal wyłącznym partnerem handlowym Rosji, zapewniając jej odporność na zachodnie sankcje, w tym udostępniając jej możliwość rozliczeń handlowych w chińskiej walucie. Z chińskiego punktu widzenia kontrola nad dostawcą surowców wzmacnia odporność na narastający konflikt interesów z USA, a agresja na Ukrainę może być próbą generalną przed rozwiązaniem kwestii Tajwanu. Z rosyjskiego punktu widzenia taki sojusz daje potencjał na szybki rozwój pod skrzydłami wielkiego brata, potencjalnego globalnego hegemona, oraz poprawę stabilności władzy nie tyle poprzez poprawę sytuacji gospodarczej, ile przez dalsze osłabienie demokratycznej kontroli nad władzą.

Druga hipoteza zakłada, że W. Putin działa pod presją środowisk wojskowych, splątanych w walce o władzę i wpływy ze środowiskami gospodarczymi. Istnienie „wewnętrznego wroga” uzasadniałoby dokonaną de facto autoagresję, ale obnażałoby też słabość przywódcy Rosji wobec wojny interesów, a tym samym oznaczałoby realną groźbę dalszej radykalizacji Rosji i eskalacji konfliktu lokalnego w globalny na sposób znany z okresu zimnej wojny.

22 lutego 2022 r.

Kamil Sobolewski, Główny Ekonomista Pracodawców RP