Dwa oblicza tarczy antykryzysowej

Przepisy antykryzysowe pozwoliły na wsparcie polskich firm dziesiątkami miliardów złotych – twierdzą agendy rządowe. Z drugiej strony według niezależnych badań tysiące przedsiębiorców utknęło w proceduralnych zawiłościach – dokładnie tak, jak ostrzegali pracodawcy. Dofinansowanie do pensji z powodu przestoju trafiło do jednej czwartej wnioskujących, a dofinansowanie części kosztów wynagrodzeń – do jednej dziesiątej.

Według MRPiPS wynagrodzenia ponad 830 tys. pracowników zostały dofinansowane z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych kwotą 3,7 mld złotych (dane z 22 maja). Postojowe wypłacono 704 tys. pracowników, wypłacając 1,4 mld złotych (stan na 21 maja). W formie 791 tys. mikropożyczek wydano 4,1 mld złotych. Polski Fundusz Rozwoju do 22 maja wspomógł 169 tys. firm, zatrudniających 1,7 mln osób kwotą 33,98 mld złotych. Czy można się więc cieszyć? Niekoniecznie.

„Kwoty wsparcia mogą robić wrażenie dopóki nie nałożymy tych liczb na szersze tło np. liczbę złożonych w ogóle wniosków o pomoc, długotrwałość ich rozpatrywania czy ocenę całości wsparcia, jaką wystawiają najbardziej zainteresowani czyli sami przedsiębiorcy” - mówi główny ekonomista Pracodawców RP dr Sławomir Dudek. „Dopiero wtedy możemy pokusić się o opinię na temat wsparcia antykryzysowego w Polsce” – zaznacza.

Jeszcze na początku pandemii pracodawcy i Rada Dialogu Społecznego apelowali do rządu o wspólną pracę nad przepisami. Tak, by były one jasne i proste w stosowaniu. Współpracy jednak zabrakło, a obawy przedsiębiorców spełniły się co do joty.

Wynika to nawet z oficjalnych danych ZUS. Ujawniają one, że do 22 maja rozpatrzono pozytywnie i wypłacono pieniądze 66 proc. autorów złożonych wniosków o postojowe dla samozatrudnionych i zleceniobiorców. Wnioski o zwolnienie z opłacania składek zrealizowano w 52 proc. Ze 153 tys. wniosków o ulgi w postaci odroczenia składek, rozłożenia zaległości na raty do 22 maja rozpatrzono 82 tys.

Skąd bierze się takie tempo? Wiele do myślenia daje przykład z Wrocławia, opisany przez media pod koniec kwietnia. Ze wszystkich 464 wniosków o udzielenie dofinansowania części kosztów wynagrodzeń pracowników oraz należnych od tych wynagrodzeń składek na ubezpieczenia społeczne – ani jeden nie był wypełniony prawidłowo! Wszystkie wymagały korekt i ponownego sprawdzenia. „Trudno zakładać, że wszystkich 464 przedsiębiorców ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Czy tych przepisów nie dało się napisać w sposób jasny i klarowny?” – ocenia dr Dudek.

Jego zdaniem wystarczy wziąć do ręki ustawy dot. działań antykryzysowych, aby zacząć mieć wątpliwości co do ich łatwego stosowania. Pierwsza ustawa koronawirusowa z 2 marca miała 13 stron. Ale jej nowelizacja, tzw. Tarcza 1.0 z 31 marca – 91 stron. Tarcza 2.0 z 16 kwietnia 79, a Tarcza 3.0 z 14 maja 40 stron. To 223 strony przepisów już obowiązujących, a zaraz wejdzie w życie Tarcza 4.0 licząca 93 strony. Sam poradnik do tarcz opracowany przez Polski Fundusz Rozwoju liczy 238 stron. Do tego dochodzą wyjaśnienia publikowane przez ZUS na swojej stronie internetowej oraz rozporządzenie Rady Ministrów z 31 marca ustanawiające zakazy, ograniczenia i nakazy. To właśnie to rozporządzenie zakazuje poszczególnym rodzajom firm prowadzenia działalności lub ją ogranicza. Przy czym cechą szczególną tego dokumentu jest to, że jego treść... zmienia się średnio raz w tygodniu.

Koordynowane przez dr. Dudka Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej postanowiło więc sprawdzić to, jak naprawdę polscy przedsiębiorcy radzą sobie w gąszczu dotyczących ich przepisów. Z przeprowadzonych badań ankietowych (pytany mógł zaznaczyć więcej niż jedną odpowiedź) wynika, że zaledwie 16 proc. przedsiębiorców nie zgłasza problemów przy wnioskowaniu o pomoc. Za to ponad 39 proc. zapytanych twierdzi, że oczekiwanie na realizację wsparcia jest zbyt długie, a aż 54 proc. że przepisy są niejasne. 43 proc. narzeka na nadmiar biurokracji, ponad 23 proc. skarżyło się na brak wsparcia ze strony urzędników. Najczęściej zgłaszali długie oczekiwanie na decyzję o pomocy samozatrudnieni – ponad 65 proc.

„Najbardziej wymowny, w porównaniu do danych oficjalnych, jest tzw. stopień skorzystania, czyli ilu z chętnych na konkretne instrumenty pomocowe otrzymali je do dyspozycji” – mówi dr Dudek. I tak z badań CMSG z początku maja wynika, że w przypadku „dofinansowania części kosztów wynagrodzeń dla pracowników oraz należnych od tych wynagrodzeń składek na ubezpieczenia społeczne dla mikro i MŚP (z Funduszu Pracy)” stopień skorzystania wynosi 12 proc. Z kolei w kategorii „dofinansowanie do pensji dot. przestoju ekonomicznego i obniżonego wymiaru czasu pracy (z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych)” jest to 24 proc. Jedynie w przypadku Tarczy Finansowej stopień realizacji wniosków to ponad 40 proc.

„Dopiero te wyniki pozwalają ocenić funkcjonowanie przepisów tarczy antykryzysowej. Przecież nie liczy się przepis na papierze ale to czy pomoc dotarła do zainteresowanych firm. Niestety administracja, w szczególności MRPiPS nie publikuje szczegółowych statystyk stopnia realizacji wniosków dla wszystkich instrumentów z tarczy” – mówi dr Sławomir Dudek. „Obecna sytuacja pokazuje jeszcze jeden ważny fakt. Polskie przepisy prawa gospodarczego są tak bardzo skomplikowane, że oprócz instrumentów pomocowych konieczne było wprowadzenie setek przepisów znoszących różnego rodzaju obowiązki ciążące na firmach” - mówi Dudek.

Jego zdaniem najważniejsze jest teraz skoncentrowanie sił na wdrożeniu istniejących rozwiązań pomocowych zamiast generowania kolejnych tarcz. Z kolei po kryzysie priorytetem powinna stać się deregulacja i odbiurokratyzowanie gospodarki - tak, by ewentualne kolejne tarcze w przyszłości można było zamknąć w najwyżej kilkudziesięciu stronach.