Druga fala może nas kosztować nawet 2 proc. PKB

Lockdown - jeśli zostanie wprowadzony - to jedno, ale druga fala COVID-19, brak przewidywalności, przejrzystości działania władz oraz konflikt polityczny mogą jeszcze bardziej pogrążyć naszą gospodarkę.

Nie ma się co łudzić, że sektorowe obostrzenia uderzą w gospodarkę również sektorowo. Ich działanie będzie raczej przypominać przewrócenie pierwszych klocków domina, które pociągną następne. Obostrzenia uderzają bowiem nie tylko w konkretną branżę. To prawda, że firmy w niej działające muszą zamknąć swoją działalność lub znacząco ograniczyć i w wielu przypadkach ich przychody spadną do zera albo zmaleją o kilkadziesiąt procent. Dotyczy to np. zakwaterowania i gastronomii, przemysłu spotkań i wydarzeń, branży fitness oraz handlu. Po pierwsze pracownicy tych branż, a są ich miliony, ograniczą swoją konsumpcję, a firmy redukują zamówienia u podwykonawców. Gospodarka to po prostu mechanizm naczyń połączonych.

Jednak zapominamy, że podobnie jak rośnie liczba zakażeń w tempie wykładniczym, tak wzrasta niepewność we wszystkich obszarach w gospodarce. Jest ona potęgowana przez brak przewidywalności w działaniach podejmowanych przez administrację. Przykład? Zamknięcie cmentarzy na kilkanaście godzin zanim wszyscy ruszyliby na groby bliskich. Co z tego, że teraz rząd pomoże (o ile pomoże) branżom związanym z tą tradycją? Gdyby ograniczenie wprowadzono wcześniej, sprzedaż kwiatów i zniczy mogłaby się rozłożyć na tydzień przed 1 listopada, co skompensowałoby straty. Tymczasem środki rządowe można by było wydać na inne cele. To dowód niepotrzebnego marnowania środków budżetowych. Sami sobie strzelamy w stopę, pogłębiając straty w gospodarce.

Skutki tego ograniczenia bezpośrednio dotknęły handlarzy kwiatów i zniczy, ale wywołało oddźwięk wśród wszystkich przedsiębiorców. Teraz żadna branża nie może mieć pewności, czy nagle, z godziny na godzinę, nie zostaną wprowadzone obostrzenia, które ograniczą ich przychody. I to po wcześniejszych zapowiedziach, że „obostrzeń się nie przewiduje”.

Podczas drugiej fali pandemii niepewność będzie więc dużo większa niż na wiosnę. Pierwsza była czymś niespotykanym w historii. Zaskoczyła nas wszystkich. Jednak szybko wróciła nadzieja, że pandemia lada moment ustąpi. Dodatkowo ten optymizm i brak ostrożności był niepotrzebnie podbijany przez przedwyborczy PR. To uśpiło naszą ostrożność, mimo że wielu ekspertów nawoływało, aby być gotowym na ewentualną drugą falę i budować bufory bezpieczeństwa.

Teraz obawy są ogromne. Według badania Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej 90 proc. firm obawia się pandemii. Dodatkowo 80 proc. obawia się wzrostu podatków.

Dziś ani firmy, ani społeczeństwo w rychłe wygaszenie pandemii nie uwierzy. Już teraz boimy się trzeciej fali. Już nikt nie da wiary słowom polityków. Tym bardziej, że wraz z pandemią po Polsce rozlał się ogromny konflikt społeczno-polityczny, niszczący kapitał społeczny, tak potrzebny w walce z pandemią i rozwojem gospodarczym.

Niepewność to wróg inwestycji i konsumpcji. W obecnej fazie recesji nie mamy co liczyć na to, że firmy zdecydują się na inwestycje. Zresztą w budownictwie i inwestycjach od początku kryzysu nie widać żadnego odbicia. Niepewność wpłynie również negatywnie na konsumpcję. Rynek pracy nadal jest w tendencji spadkowej, jeżeli chodzi o liczbę pracujących. Statystyki bezrobocia pokazują złudną stabilizację, bo tracący pracę uciekają w bierność zawodową i nie są ujmowani w statystykach bezrobocia.

Ogólny spadek popytu, niepewność, brak przewidywalności, słaby rynek pracy oraz konflikt społeczno-polityczny spowodują, że po silnej odbudowie PKB w III kw. w Polsce, w ostatnim kwartale tego roku zanotujemy głęboki spadek PKB. W skrajnym scenariuszu będzie on porównywalny do tego z II kwartału, czyli nawet 8-9 proc. kw./kw. Te efekty mogą się też rozlać na I kw. przyszłego roku. Druga fala kryzysu przeciągnie się na dłuższy okres, a szybkie, silne odbicie jest mało prawdopodobne.

OECD w swoich symulacjach już w czerwcu zakładała w jednym ze scenariuszy drugie uderzenie pandemii. Według tych prognoz koszt ponownego zamknięcia gospodarki oraz generalnie skutek drugiej fali pandemii w Polsce to ok. 2 pp. PKB w 2020 r., czyli ok. 50 mld zł w ujęciu rocznym. Poniżej przedstawiam wykres dla gospodarki światowej, ale bardzo podobny scenariusz rozważano dla Polski. Był to scenariusz z ponownym załamaniem PKB w IV kw. bieżącego roku. Pytanie retoryczne, dlaczego rząd nie miał w rezerwie takich scenariuszy?

Niemieckie instytuty badawcze ostatnio szacowały, że wpływ drugiej fali na gospodarkę niemiecką to ponad 1 pp. Skala niepewności jest więc teraz ogromna. To oznacza, że ostateczny wpływ drugiej fali pandemii na polski PKB zmieści się w przedziale 1-2 pp. PKB. Skutki mogą się rozlać też na początek przyszłego roku. Oznacza to, że scenariusz rządowy spadku PKB o 4,6 proc. w tym roku wydaje się teraz bardzo realny. Nie można wręcz wykluczyć, że w skrajnym scenariuszu zbliży się do minus 5 proc.

Oczywiście jest to wypadkową skali wprowadzanych obostrzeń. Jednak niepewność wydaje się być poza kontrolą. Dlatego należy apelować do rządu o większą przewidywalność i przejrzystość strategii walki z pandemią. Ostatnie zaskakujące decyzje potęgują niepewność i zwiększają niepotrzebnie straty polskiej gospodarki.


dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP