Ekonomista wyjaśnia, że oznaczałoby to konieczność ograniczenia przez samorządy pozostałych wydatków lub zwiększenia zadłużenia. Jak jednak ocenia, nawet wtedy osiągnięcie zakładanych rezultatów byłoby "trudne".
– Inną opcją byłoby wykorzystanie dodatkowych środków, jakie pozostaną do dyspozycji dzięki znacznie lepszemu wykonaniu budżetu państwa niż pierwotnie zakładano – mówi Kozłowski i przypomina, że do maja wykonano 44 proc. zakładanego planu dochodów oraz jedynie 37,3 proc. planowanych wydatków.
– Oczywiście wygospodarowanie w ramach budżetu odpowiednich środków na kolejne lata może okazać się trudniejsze i zawsze będzie wiązało się z koniecznością rezygnacji z innych wydatków lub zwiększenia deficytu budżetowego – ocenia ekspert Pracodawców RP.
Kozłowski wskazuje też na problem z wykorzystaniem pieniędzy pochodzących z podatków, które miały stanowić źródło finansowania dróg. – Wpływy z podatków nakładanych na paliwa w istotnej części nie są obecnie przeznaczane na drogi –mówi. – Ze środków krajowych wydajemy na ten cel ok. 20 mld zł rocznie, tymczasem z samej akcyzy na paliwa oraz obecnej opłaty paliwowej każdego roku do budżetu wpływa 34 mld zł – podkreśla.
Jak mówi ekspert, gdyby tylko te pieniądze były w całości wydatkowane na budowę oraz utrzymanie dróg, "stanowiłoby to wielokrotnie większy zastrzyk finansowy niż wprowadzenie dodatkowej opłaty na Fundusz Dróg Samorządowych".
– Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że planowane inwestycje w drogi lokalne zostaną okrojone, a w jakimś stopniu dołoży się do nich budżet centralny – stwierdza Łukasz Kozłowski.
Artykuł jest dostępny tutaj.
20-07-2017
Rząd dalej szuka pieniędzy na drogi lokalne, ale już nie w kieszeni obywateli. Gdzie je znajdzie?
– Najprostszym z punktu widzenia rządu rozwiązaniem byłoby przerzucenie na samorządy odpowiedzialności za znalezienie dodatkowych środków na budowę dróg lokalnych – mówi money.pl Łukasz Kozłowski, ekspert ds. ekonomicznych Pracodawców RP.