Bruksela - zasady delegowania pracowników trzeba zaostrzyć

Komisja Zatrudnienia i Spraw Socjalnych Parlamentu Europejskiego przegłosowała zmiany w dyrektywie o delegowaniu pracowników. Przepisy miałyby być bardziej surowe, co dla polskich firm oznacza poważne kłopoty. W Polsce może stracić pracę od 300 do 400 tys. osób. W całej UE zmiany dotknęłyby nawet milion pracowników. To czy zmiany zostaną wprowadzone w życie, rozstrzygnie się w najbliższych miesiącach.

Nowe regulacje przewidują m.in. wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę. Oznacza to, że pracodawca delegujący pracowników będzie musiał wypłacać im nie tylko minimalną pensję obowiązującą w danym państwie, ale też wszystkie lokalne dodatki i inne świadczenia. Problemem nie jest tu jednak sama wysokość wynagrodzenia - bo pracownicy delegowani i tak otrzymują pensje wyższe od minimalnej - ale niejasne reguły wypłacania dodatków. Może się okazać, że pracodawca będzie musiał stosować wszystkie zasady funkcjonujące na gruncie układów zbiorowych. Tymczasem np. w Niemczech obowiązuje ich 70 tys. Odnalezienie się w gąszczu tych obcych regulacji będzie dla firm dużym wzywaniem.

Proponowane zmiany spowodują wyższe koszty delegowania pracowników (koszty pozapłacowe już stanowią ok. 30%) i zwiększenie biurokracji związanej z księgowością, obowiązkiem tłumaczenia setek stron dokumentów czy koniecznością zatrudnienia specjalisty z dziedziny prawa kraju przyjmującego. Może się okazać, że przedsiębiorcy będą musieli stosować skomplikowane i praktycznie niedostępne przepisy prawa lokalnego oraz płacić wysokie, przypominające raczej haracze, opłaty za możliwość delegowania pracowników. Tak właśnie dzieje się już we Francji.

Dobrym rozwiązaniem popartym przez Komisję jest natomiast możliwość wydłużenia 24-miesięcznego limitu delegowania. Wcześniejsze propozycja zakładały natomiast sztywny okres. Niemniej jednak po jego upływie za państwo, w którym wykonywana jest normalnie praca, uważane będzie państwo przyjmujące. W konsekwencji pracownik po tym czasie i tak „wpadnie” w system prawny kraju, którego języka często nawet nie zna.

Zmiany w przepisach dotyczący delegowania najbardziej uderzą w państwa Europy Środkowo-Wschodniej, a w szczególności w Polskę. Nasz kraj deleguje blisko 25 proc. wszystkich pracowników delegowanych w Unii. Planowane regulacje wzbudzają niepokój w firmach delegujących personel, ale też w branży budowlanej oraz transportowej, albowiem cały czas ważą się losy możliwości wyłączenia transportu międzynarodowego spod reżimu dyrektywy.

Polski rząd zapewnia, że będzie walczył o polskie firmy delegujące pracowników. Czy to wystarczy? Autorzy zmian dyrektywy są ślepo przekonani o ich słuszności i zdają się nie dostrzegać związanych z nimi zagrożeń. Teraz nie jest to już walka o procedury, ale o przyszłość Europy. O to, czy protekcjonizm państw tzw. starej UE wygra z zasadą swobody przepływu usług i wolną konkurencją, które stanowią przecież fundament Wspólnoty. Okaże się to na przestrzeni najbliższych miesięcy, kiedy odbędą się głosowania w Radzie UE i Parlamencie Europejskim.

Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej