Biopaliwa – następna po wiatrakach ofiara złego prawa?

Sejm pracuje nad ustawą, która – wbrew unijnej dyrektywie – doprowadzi do zmniejszenia zużycia biopaliw i biokomponentów. Polskie firmy zainwestowały tymczasem setki milionów złotych dostosowując się do unijnych przepisów. Teraz może się okazać, że były to pieniądze wyrzucone w błoto.

Unijne prawo jest w tej kwestii jasne. Polska, podobnie jak pozostałe państwa członkowskie Unii Europejskiej, jest zobligowana do zapewnienia 10-procentowego udziału energii odnawialnej zużywanej w transporcie do 2020 r. Wynika to wprost z dyrektywy Komisji i Rady 2009/28/WE. Aby zrealizować ten obowiązek, wprowadzony został Narodowy Cel Wskaźnikowy (NCW), który zobowiązuje producentów, importerów i sprzedawców do stopniowego zwiększania udziału biopaliw w ogólnej konsumpcji.

Jednak Sejm pracuje obecnie nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o biopaliwach i biokomponentach, który umożliwi obejście tych wymogów. Teoretycznie NCW za 2018 r. ma wynosić 7,5 proc. Firmy paliwowe mogą jednak skorzystać z redukcji tego wskaźnika do 6,45% jeśli korzystają z krajowych lub unijnych produktów. Najnowszy projekt zakłada, że firmy paliwowe będą musiały zrealizować jedynie 85 proc. wielkości wskaźnika po redukcji. Za pozostałe 15 proc. zapłacą „opłatę zastępczą”, która zasili Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dzięki temu unikną dotkliwych kar, które mogłyby sięgać nawet 3,5 mld zł. W rzeczywistości udział biopaliw i biokomponentów w ramach NCW będzie musiał zatem wynieść tylko 5,48 proc. i będzie niższy od obowiązującego w bieżącym roku rzeczywistego poziomu 5,82 proc.

Mamy zatem do czynienia z tworzeniem fikcji. Na papierze Narodowe Cele Wskaźnikowe zbliżą się do poziomów wynikających z postanowień Dyrektywy. W rzeczywistości jednak będą się one od nich oddalać. Opłata zastępcza, wbrew swojej nazwie, nie zastąpi realnego zwiększania udziału zużycia energii odnawialnej oraz redukcji emisji dwutlenku węgla.

Jakie byłyby tego skutki? Poza niespełnieniem wymogów środowiskowych oraz zwiększeniem zależności od importu ropy naftowej ukarane zostałyby polskie przedsiębiorstwa, które stworzyły możliwości spełnienia przez Polskę postanowień Dyrektywy. Trzeba mieć bowiem świadomość tego, iż polska branża biopaliw i biokomponentów poniosła potężne nakłady w zwiększenie swych możliwości produkcyjnych, aby sprostać potrzebie zapewnienia większego udziału zużycia energii ze źródeł odnawialnych.

Teraz reguły gry miałyby zostać całkowicie zmienione. Sytuację tę można porównywać jedynie do sprawy tzw. ustawy wiatrakowej z połowy ubiegłego roku, która doprowadziła do całkowitego wstrzymania inwestycji w energię wiatrową oraz sprowadziły firmy z tego sektora na krawędź bankructwa. Pokłosiem tego są kolejne roszczenia wobec polskiego rządu o odszkodowania m.in. z tytułu naruszenia umów o ochronie inwestycji – np. w ostatnim czasie firma Invenergy ze Stanów Zjednoczonych wystąpiła z żądaniem 700 mln USD odszkodowania, grożąc międzynarodowym arbitrażem.

Nowelizacja ustawy o biopaliwach może przynieść jeszcze poważniejsze skutki. W latach 2018-2019 producenci i importerzy estrów metylowych i bioetanolu mogą stracić przychody sięgające niespełna 2,5 mld zł! Podczas gdy zakładane przez autorów projektu wpływy z tytułu opłaty zastępczej mają wynieść… 85 mln zł rocznie.

Co gorsza projektowane przepisy uderzą przede wszystkim w krajowych wytwórców biopaliw i biokomponentów. Pośrednio straci także budżet, bo w konsekwencji przedsiębiorcy wpłaciliby w przyszłym roku o ok. 280 mln zł mniej z tytułu VAT oraz 16 mln zł mniej CIT. Nowelizacja przynosi więc wiele zagrożeń, w tym groźbę interwencję Brukseli, a minimalny zysk dla Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Tak skonstruowane przepisy nie powinny zostać wprowadzone w życie.

Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej